Zapraszamy do lektury wywiadu z dyrygentką i muzykolog Katarzyną Płońską. Kiedy warto zapisać się do chóru i czy trzeba mieć szczególne predyspozycje? Jakie przyjemności i obowiązki czekają na przyszłych chórzystów? Wreszcie, na czym polega praca dyrygenta? Pani Katarzyna odkrywa tajemnice funkcjonowania chórów amatorskich i akademickich.
Artur Pruziński: Jak zostać chórzystą? Czy trzeba mieć specjalne predyspozycje?
Katarzyna Płońska: Żeby śpiewać w chórze amatorskim, bo o takich mówię (chóry zawodowe to zupełnie inna kategoria), trzeba spełniać trzy podstawowe kryteria: mieć dobry głos, słuch muzyczny i poczucie rytmu. „Dobry” jest pojęciem dość ogólnym i niekiedy także subiektywnym, ale generalizując chodzi o te trzy rzeczy.
Artur Pruziński: Znajomość nut jest niezbędna?
Katarzyna Płońska: Nie, choć oczywiście mile widziana. Przesłuchanie do chóru jest więc sprawdzeniem, czy potencjalny adept sztuki chóralnej umie powtórzyć głosem melodie i rytmy, które słyszy, czy reaguje na uwagi osoby przesłuchującej, czy jest otwarty, komunikatywny i rokuje dobrą współpracę.
Artur Pruziński: A jak z wiekiem, kiedy można bądź powinno się zacząć? Jak wygląda edukacja chóralna w Polsce?
Katarzyna Płońska: Co do wieku, to zależy już od rodzaju zespołu. Oprócz tych cech, które są weryfikowane podczas przesłuchań do chóru, dochodzi jeszcze jedna niezwykle istotna kwestia, mianowicie – wrażliwość muzyczna. Kształtuje się ona od dziecka, dlatego tak ważne jest, z jaką muzyką człowiek obcuje od małego, bo to się później w niesamowity sposób przekłada na jego dalszy rozwój. Moim zdaniem każdy uczeń na poziomie edukacji przedszkolnej i dalej wczesnoszkolnej powinien mieć szansę głębszego wejścia w świat muzyki – oprócz śpiewania czy grania na fletach prostych, także poznawania całego tak zwanego wnętrza utworów. Tak, żeby klucz i gama C-dur nie były abstrakcyjnymi pojęciami, ale żeby było dla wszystkich jasne, o co w tym wszystkim chodzi. A to jest naprawdę fascynujące i wciągające, tylko ta wiedza musi być stopniowo wprowadzana i odpowiednio dozowana. Oczywiście odrębny świat stanowią szkoły muzyczne, o których tu nie mówię, bo tam konkretni, wybrani uczniowie dostają pełen zestaw narzędzi i możliwości, żeby, jeśli zechcą, zostać w przyszłości zawodowymi muzykami. Mówię o szkołach powszechnych, w których muzyka powinna być zdecydowanie bardziej obecna, stanowiąc dla uczniów z jednej strony formę relaksu, z drugiej możliwość rozwoju, zaktywizowania mózgu do pracy w zupełnie innych obszarach. Zajęcia muzyczne, oprócz walorów oczywistych, czyli rozwijania muzykalności, są przecież także zajęciami kształcącymi umiejętność autoprezentacji, umiejętność zachowania się na scenie, wnoszą wartości dodane, takie jak poprawna dykcja czy umiejętność pracy w zespole.
Artur Pruziński: Krótko mówiąc są wskazane w okresie szybkiego rozwoju intelektualnego młodego człowieka.
Katarzyna Płońska: Tak. O wpływie muzyki na mózg, rozwój i zdrowie napisano już naprawdę dużo, ale wciąż niewiele z tego przenika do ogólnej świadomości. Chór to dla człowieka spoza branży muzycznej niepowtarzalna możliwość zderzenia się z prawdziwą pracą nad utworem, odkrywaniem swojego głosu i jego miejsca pomiędzy innymi. Taka forma muzykoterapii, połączona z samorozwojem, jakkolwiek mądrze by to nie brzmiało (śmiech). Generalnie wielu dorosłych chciałoby śpiewać w chórach, ale niestety zupełnie nie odróżniają wysokości dźwięków, a szkoda, bo oprócz chęci, podstawą są też tego rodzaju umiejętności. Śpiewanie w chórze jest śpiewaniem na głosy, czego ludzie często sobie nie uświadamiają. Każda grupa głosów w chórze wykonuje więc swoją własną partię i ta partia musi harmonizować ze wszystkimi pozostałymi, trzeba słyszeć nie tylko to, co się samemu śpiewa, ale też to, co śpiewają inni. Zatem to ma być tak, że wszyscy sobie nawzajem pomagają, a nie przeszkadzają.
Zresztą bardzo istotne jest to, że chór to nie tylko rozwój, ale chór to ludzie, a co za tym idzie wspaniałe znajomości, przyjaźnie, miłości. Chór bardzo integruje przez wspólne koncerty, wyjazdy, warsztaty, ludzie się poznają, często to są kontakty na całe życie. Szczególnie ważne są koncerty: nowe miejsca, publiczność, adrenalina – to są naprawdę wspaniałe przeżycia.
Artur Pruziński: Przypuśćmy, że jestem takim Janem Kowalskim z małego miasteczka i chciałbym spróbować swoich sił w chórze, co powinienem zrobić?
Katarzyna Płońska: Zasadniczo nie ma znaczenia, czy jesteś Janem Kowalskim z małego miasteczka, czy z dużego. Jeśli jest chór, do którego możesz dołączyć i masz to, o czym powiedziałam, czyli podstawowe predyspozycje muzyczne, to dyrygent z przyjemnością cię przyjmie. W przypadku chórów trzeba być już poniekąd przygotowanym, w tym sensie, że nie ma możliwości dołączenia, gdy ktoś słyszy trochę, ale nie do końca, albo mniej więcej ma poczucie rytmu, bo nie ma w chórach miejsca na to, żeby Jan rozwijał swoje tak podstawowe braki. Ucierpi na tym bowiem cały zespół, z dyrygentem na czele. Jak się tworzy cokolwiek, trzeba mieć materiał. W chóralistyce takim materiałem są po prostu ludzie. Im lepszy materiał, tym coś lepszego można z niego stworzyć.
Artur Pruziński: Jaką rolę pełni dyrygent? Nadaje ton, jest takim menedżerem, spoiwem i zarządcą grupy chórzystów?
Katarzyna Płońska: To, jaką pełni funkcję, zależy już od osobowości dyrygenta i specyfiki zespołu. Są chóry amatorskie o bardziej złożonej strukturze, gdzie dyrygent odpowiada tylko za kwestie artystyczne, a oddzielne osoby zajmują się sprawami menedżerskimi, są takie, w których jest odpowiedzialny nie tylko za kwestie czysto muzyczne, ale zawiaduje też całą organizacją zespołu. Przede wszystkim jednak, niezależnie od zakresu obowiązków, dyrygent musi być liderem. Musi być osobą, która jest dla chórzystów autorytetem, to jak mówi, co mówi, musi być dla innych przekonujące.
W sumie to chyba trzeba spytać moich chórzystów, co oni na to wszystko..!
Artur Pruziński: Ok, ale na czym tak w praktyce polega dyrygowanie chórem?
Katarzyna Płońska: Co do dyrygowania chórem, to nie mogę w tym momencie nie przytoczyć pytania, które chyba każdy dyrygent albo chórzysta słyszał co najmniej kilka razy w życiu, a pewnie to idzie w dziesiątki lub setki: czy dyrygent jest potrzebny? Najprostsza odpowiedź jest taka, że gdyby nie był potrzebny, to pewnie by tego zawodu nie było, ale rzadko taka odpowiedź zaspokaja głód wiedzy słuchacza. Pomijając kwestie prób i przygotowywania zespołu, a mając na myśli sam tylko występ można się silić na próby wyjaśnienia, że ktoś musi ustalić nie tylko tempo, ale przede wszystkim stworzyć jedną wizję utworu i ją realizować. Zasadniczo jednak póki co mam taki wniosek, że jeśli ktoś nigdy choć trochę nie śpiewał w chórze albo nie miał możliwości obserwowania pracy chóru, to tego do końca nie zrozumie. To jest cały pakiet informacji przekazywanych od osoby z naprzeciwka, od tempa, przez dynamikę, prowadzenie fraz, wspólne pulsowanie. Chodzi o to, że dyrygent wyprzedza myślą chór, że jest cały czas jakby krok w przód, myśli o tym co za chwilę, a nie teraz.
No i jednak kwestia przygotowania chóru, to są godziny pracy, ćwiczeń, poszukiwania wyrównanego brzmienia, odpowiednich proporcji. Tu też pojawia się problem frekwencji, chór jest dla dyrygenta takim można powiedzieć instrumentem, tylko niestety najczęściej jest tak, że na każdej próbie otrzymuje on nowy instrument a to oznacza kolejne poszukiwania, co bez wątpienia pracę utrudnia. Ale po udanych koncertach jest oczywiście wielkie poczucie satysfakcji i to bardzo motywuje do dalszego działania.
Artur Pruziński: To pytanie muszę zadać. Powiedz, dlaczego chórmistrz nie ma batuty?
Katarzyna Płońska: Bo nie jest mu potrzebna. Batuty używają dyrygenci orkiestralni, którzy stają przed wielkim zespołem i ich ruchy muszą być dobrze widoczne dla wszystkich muzyków siedzących za pulpitami. Ale też wielu dyrygentów rezygnuje z batuty i do kierowania zespołem używa tylko rąk, batuta nie jest niezbędna.
Artur Pruziński: Przejdźmy do sfery, nazwijmy ją – marketingowej. Czy chór ma swój własny „brand”, występuje w określonych strojach?
Katarzyna Płońska: Nie ma jakichś określonych reguł, jak chór ma wyglądać. To już jest kwestia wewnętrznych ustaleń, ewentualnie też pewnych zewnętrznych wymogów. Zależy, czy to chór dziecięcy, czy osób dorosłych, akademicki, czy kościelny etc. Co do kroju czy kolorów, to już kwestia upodobań modowych osób odpowiedzialnych za stroje w zespole, natomiast faktycznie ważne jest, żeby zachowywać pewne zasady, zgodnie z którymi zespoły dobrze prezentują się na scenie (odpowiednia długość sukienek w przypadku pań, dobór kolorów etc.). Niemniej nie są to gdzieś odgórnie zapisane zasady, nie ma czegoś takiego jak chóralny dress code (śmiech).
Artur Pruziński: Dziękuję za wywiad
Katarzyna Płońska – dyrygentka, muzykolog, od 2006 roku prowadzi Chór Wydziału Fizyki Uniwersytetu Warszawskiego. Przez wiele lat współpracowała z Chórem Akademickim UW, jest także kierownikiem artystycznym zespołu wokalnego Fonosynteza. Ukończyła Dyrygenturę Chóralną na Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina, jest też absolwentką studiów doktoranckich w Instytucie Muzykologii Uniwersytetu Warszawskiego. Od wielu lat związana jest także z branżą wydawniczą, obecnie jest specjalistą ds. PR i promocji w wydawnictwie Świat Książki.
Po takim artykule az żałuje ze nie mam tych 3 cech o których pisze Pani Kasia ?
Swoja droga bardzo interesujący wywiad, ciekawe formułowanie mysli i niezla przejrzystość terminologii jak dla laika.
Może jednak warto spróbować? O ile zdołałem poznać Panią Kasię, to nie skreśla nikogo z góry 🙂
Bardzo ciekawy wywiad, także ze względu na poruszony problem umuzykalnienia w Polsce młodych ludzi, bo nagle się okazuje że połowa społeczeństwa nie jest w stanie powtórzyć prostej melodii, a to przecież nie kwestia „słonia na uchu”, tylko właśnie braków (wręcz upośledzenia) w rozwoju…